W szkole miło, jak na razie. A. jest chora, ale jest Tuptuś. A  wychodzenie ze szkoły na każdej dużej przerwie stało się niemal  tradycją. Raz nawet pan H. ( jeden z facetów od wf-u) powiedział jak  wchodziłyśmy ,, Ooo, ekipa idzie''. Pan J. miał wczoraj wiatr we  włosach. I ogólnie śmiechowo było na jego widok ( jak się nie śmiać z  kogoś kto ma zawsze rozwiązane sznurowadła i na dodatek mówi innym żeby  je wiązali?). Oczywiście śmiech w formie żartu, przynajmniej w moim  przypadku. Lubię pana J. i naprawdę nie śmieję się z niego szyderczo  tylko w formie żartu. W domu po staremu. Tata ma wolne, jak na razie, do  prawie końca września. Dzisiaj byłam u Natalki. Trzeba przyznać, że już  coraz lepiej znosi przedszkole. Przez pierwsze dni płakała, dzisiaj już  w ogóle. Ale nic nie je. To chyba jakiś rodzaj buntu. No, ale na pewno w  końcu się przekona do przedszkola i może nawet zacznie do niego chodzić  bez płaczów i czegokolwiek w tym stylu. Dla niej to też nowa sytuacja. I  jeszcze Bóg jeden wie, co się dzieje w głowie takiego dziecka. I moja  siostra wyzdrowiała. Od środy chodzi do szkoły. Kończę już. 
P.S. Tak  bardzo nie chcę tego weekednu. Wiem, że jestem poje****a, ale chcę już  poniedziałek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz