10/10/2009
I never needed a friend like I do now
 Nienawidzę go. I kocham. Jednocześnie. Nienawidzę tego, że go kocham.  Nienawidzę jego, za to, że jest. I nienawidzę siebie za to, jak na niego  reaguję. To jest bardziej popieprzone niż polski rząd, ale zupełnie  mnie to nie obchodzi. A jego nie obchodzi to, że ja istnieję. No cóż,  jak może obchodzić go coś takiego skoro interesuję go tylko jedna rzecz.  Chory układ. Chory układ dwóch chorych ludzi. Coś pięknego. Znowu się  zaczyna. Nie chcę już tak ani minuty dłużej. Tylko coraz bardziej chcę  mi się przez to płakać. Plus, potrzebuję przyjaciela. Kogoś kto mnie  wysłucha, kogoś kogo ja wysłucham, kogoś z kim będę mogła śmiać się i  płakać. Kogoś z kim będę mogła pójść na imprezę i się wyszaleć. Mam dość  domu, mam dość siedzenia w nim każdego popołudnia i wieczora. To mnie  dobija.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz