4/30/2011

moon river

            Dzisiejsza impreza była naprawdę udana. Mało pamiętam z Sylwestra, z tej imprezy zapamiętam wszystko. Czas spędzony z tymi ludźmi był po prostu świetny i pomimo łez niektórych osób było świetnie. Szczere rozmowy, trochę alkoholu i papierosów, chipsy, toffee kurwa fee i balkon. To wszystko składa się na chyba najlepszą imprezę mojego życia. Wiem, że Ci ludzie pozwalają mi się odstresować, że mogę im sporo powiedzieć, a także, że to, co dzisiaj się działo zostanie w nas już do końca. Mam nadzieję na jeszcze nie jedną taką imprezę, na wspólnie spędzony w tym gronie czas. Mam nadzieję, że to się będzie dalej rozwijać w swoim tempie, bez pośpiechu i ponagleń. Czuję w tym prawdziwy potencjał, taki jakiego jeszcze nigdy nie czułam. Nie nazywam tych ludźmi jeszcze swoimi przyjaciółmi. Uważam, że na przyjaźń trzeba zapracować, ale pomimo wszystkiego widzę w tym coś... szczególnego. Niezwykłego i prawdziwego. Każdy z każdym potrafił się dogadać bez niczego, żadnego wstydu czy skrępowania. Wiem, że przy pierwszej nadchodzącej okazji podziękuje im wszystkim za ten wspólnie spędzony czas. 

4/27/2011

right there

          I znowu mam fazę na Ciebie, wszystko kojarzy mi się z Tobą, myślę tylko o Tobie i żaden facet nie równa się Tobie. Przynajmniej na razie, dopóki następnym razem mnie nie zranisz. A zeszła środa, zeszła środa była piękna. Nasza rozmowa, pierwsza normalna od pół roku. Ostatnio jak u Ciebie byłam nawet na mnie nie patrzyłeś,  a ostatnio głównie na mnie. Jestem dobrej myśli, ale wszystko okaże się w piątek za tydzień, kiedy najprawdopodobniej Cię odwiedzę. Nawet na pewno. W każdym bądź razie tak mi się wydaję. Będzie jak pół roku temu. Najbardziej w tym wszystkim przeraża mnie to, że wracasz. Że są okresy, kiedy potrafię myśleć tylko o Tobie. A także to, mam ambiwalentny stosunek do tych Twoich powrotów. Z jednej strony lubię je, z drugiej nienawidzę. 

4/22/2011

marzne bez ciebie

         Wymyślam sobie własne postacie i własne światy w tych moich głupich wyobrażeniach. Szkoda tylko, że zaczynam to wszystko przenosić w życie. Wszystko powoli wymyka mi się spod kontroli i chociaż miała być jedna, dwie rozmowy było ich już z dwa razy więcej. Najgorsze jest to, że chociaż wiem, że nie mogę w to brnąć i jeśli wszystko się wyda będę totalnie spalona w jego oczach, mimo wszystko dalej to ciągnę. I po co mi to? 

4/16/2011

fields of gold

     Jest jakoś. Ani tak, ani siak, po prostu jakoś. Jakoś tak nijako i bezbarwnie. Nie potrafię cieszyć się z najmniejszych przyjemnych momentów. Dlaczego wciąż mam wrażenie, że czegoś we mnie nie ma? Że coś zniknęło i teraz jest tam, gdzieś, w tej zasranej Dąbrowie. W sumie, powiedziałam sobie, że już nie będę. Już mi nawet nie zależy, po prostu, to tak, że byłeś pierwszym, poważnym KIMŚ w moim życiu. I mówię to po wielu godzinach, może nawet dniach myślenia nad tym wszystkim. To, co czułam do Ciebie, nie równa się temu co czuję do G. czy A. To co czułam do Ciebie było o wiele mocniejsze i prawdziwsze. Hmm, w sumie nie twierdze, że to co czuję do nich nie jest prawdziwe, bo też w jakimś stopniu jest, musi być. Tak myślę. Układałam sobie to ostatnio wiele razy, nawet zapisałam na kartce wszystkie moje uczucia do Ciebie. Spędzone razem chwile. I inne mniej lub bardziej miłe rzeczy. Kochałam Cię, naprawdę, bezgranicznie i myślę, że już do końca jakaś część Ciebie zostanie we mnie, tak samo jak wiem, że jakaś cześć mnie zostanie w Tobie, nawet jeśli tego nie czujesz. Bądź nie chcesz czuć.