11/27/2011

milosc

                                                   Nie widziałam Cię już od miesiąca
                                                                        I nic
                                                            Jestem może bledsza
                                                                  Trochę śpiąca
                                                           Trochę bardziej milcząca
                                                                        Lecz
                                                                      Widać
                                                         Można żyć bez powietrza
                                                                 - M. Pawlikowska-Jasnorzewska ,, Miłość'' 

11/25/2011

big jet airplane

  Codziennie uczymy się siebie od nowa. Poznajemy nieznane tereny naszych dusz. Przybliżamy się i oddalamy. Zastanawiam się, co nas do siebie ciągnie. Co nas od siebie odpycha. Blisko-daleko. Blisko-daleko. Pieprzona niepewność jutra. Napisze, czy może jednak nie? Napisz, napisz, napisz, NAPISZ! Całodzienna modlitwa. Może spotkanie? Nie, lepiej nie. Dlaczego? Nie mam czasu. Przestałam o to pytać. Straciłam nadzieję. Myślisz, że może kiedyś stracę i Ciebie? A może spotkamy się za sto lat w tym samym miejscu i w końcu odnajdziemy odpowiedzi na wszystkie pytania? Nie wiem, nie chcę wiedzieć. Na razie skupiam całą swoją energię na utrzymaniu Cię. I trzymam się tej myśli, jak dziecko trzyma się misia. 


Napisane  na warsztatach z Gruzinką... W sumie, nie było najgorzej. Nawet zapisałam sobie, jakie słowa powinnam mu powiedzieć... Głupia. Jemu przecież i tak nie zależy. A nawet jeśli jakimś cudem tak, to powinnam sobie wmawiać, że jednak nie. Z tego przecież i tak nic nie ma prawa wyjść. Z resztą, on się pewnie tylko bawi. Udaje i się przy tym dobrze bawi. Pewnie śmieje się pod nosem, kiedy piszemy. Ahh, Ty, nawina! Jesteś po prostu GŁUPIA. I tyle. SMSy, które wysyła są tylko elementem gry. Głupiej gry, nawiasem mówiąc. 


,, W ciągu ostatnich kilku miesięcy nie umiał przeżyć niczego istotnego, aby nie pomyśleć, że chciałby jej o tym natychmiast opowiedzieć" - J.L.Wiśniewski ,, Samotność w sieci" - czyli moja lektura na najbliższe dni.

P.S. To pierwsze jest w całości MOJE. Drugie jest cytatem. Chciałabym, żeby on tak odczuwał pisząc ze mną. Tylko pisząc. 

11/18/2011

zaopiekuj sie mna

         Życie jakoś płynie. Od szkoły do domu, czasem jakiś spacerek, papierosy, sporadycznie alkohol. W szkole w zasadzie średnio, powiem, że sporo zależy od przedmiotu. O ile z humanistycznych jakoś sobie radzę to biologia, chemia czy matma w ogóle mi nie wychodzą. NIC z tego nie rozumiem. Już nawet matematyka lepiej mi idzie... Nigdy nie sądziłam, że to powiem. Jutro nie będzie pana M., ma imprezę. Zazdroszczę, ja na ostatniej byłam prawie półtora miesiąca temu i z chęcią poszłabym na kolejną. Dzisiaj były plany, ale niestety nie wypaliły. Z resztą, nie chciałam iść z tymi ludźmi na imprezę. Niespecjalnie czuję się w ich towarzystwie, chociaż, między innymi z nimi, imprezuję. Ale nieważne, kompletnie nie wychodzi mi dzisiaj składanie zdań w logiczną całość. Chwilowy spadek formy. Brak inspiracji. Ogólnie... brak wszystkiego. Jutro, prawdopodobnie, biblioteka. A w zasadzie dwie, muszę oddać książki do poprzedniej i pojechać do obecnej coś wypożyczyć, bo w tygodniu raczej nie będę mieć czasu... Poza tym mogłabym się trochę pouczyć fizyki i biologii. Za dużo tego... Zdecydowanie za dużo... Potrzebuję spokoju, odpoczynku, totalnego wyłączenia się ze świata. 

11/14/2011

where have you been

  Wiesz, myślę, że mogłabym Ci kiedyś powiedzieć jak wielka była moja miłość do niego. Jak bardzo go kochałam, jak przeżywałam każdą chwilę rozłąki. Naprawdę, kiedyś opowiem Ci o tym. Ze wszystkimi szczegółami, o tak, tego możesz być pewien. Powiem ci o tym bólu który rozprzestrzeniał się na całe ciało, kiedy on mnie ranił. Opowiem o tym jednym, jednym razie kiedy czułam się dla niego tą wymarzoną. Będę Ci mogła nawet powiedzieć o tej różnorodności odczuć jaka wtedy mną miotała. O stanach, kiedy potrafiłam myśleć tylko o nim, od skrajnej radości do rozpaczy. Byłam na krawędzi. Jedno jego słowo potrafiło zniszczyć cały mój dzień. Ale teraz to minęło. Jego już nie ma. Zniknął. Zostawił po sobie tylko wspomnienia. Wszystko zgasło wraz z papierosem w mojej dłoni. 

A tak na serio to myślę, że wszyscy o tym wiedzą tylko nikt nie zdaje sobie z tego sprawy. Te emocje... w zasadzie chcę jeszcze raz, ale bardziej... szczęśliwie. Ostatnio pakuję się w same związki bez przyszłości, toksyczne. Chcę poczuć prawdziwie.  

11/08/2011

take care

    Szkoła, szkoła, szkoła. Ostatnio nie żyję niczym więcej. Dzisiejszy sprawdzian z matmy, poszedł w miarę ok. Tak myślę. Wszystko okażę się w ciągu najbliższego tygodnia lub dwóch. Mam nadzieję, że nie będzie najgorzej. Zrobiłam wszystkie zadania, jakieś błędy pewnie są. Akurat w matmie nie potrafię ich uniknąć. Niestety. Poza tym cieszy mnie perspektywa ciut dłuższego weekendu niż zazwyczaj, ale i tak chcę już święta! Hmm, za 5 dni urodziny G. wpadłam na pomysł genialnego, jak dla mnie, prezentu. Kupię 96-stronicowy brulion i cały zapiszę o tym, jak bardzo go kocham, teksty piosenek, które mi się z nim kojarzą, cytaty. Może wkleję jakieś swoje zdjęcie. Opiszę większość naszych spotkań. Mam nadzieję, że się ucieszy. Czeka mnie tyyyyyle pracy! Masakra, nie wyobrażam sobie tego. 

11/06/2011

like smoke

  Siedziała. Zegar powoli wybijał jej godzinę, ale ona ze spokojem godnym mnicha po prostu siedziała. Mijało pół roku. Pół roku od początku końca jej życia. Tamten słoneczny dzień spalił ją na zawsze, wygasił do cna ostatnie iskierki radości w jej oczach. Zostawił ją z bólem, łzami, cierpieniem i nikotyną - najlepszą przyjaciółką od pamiętnego czasu. Nękały ją pytania. Wiele zagadek bez rozwiązania. Opróżniona do połowy butelka wódki stojąca na stoliku nie pomagała poznać odpowiedzi, nie przynosiła ukojenia. Odtwarza w pamięci tamten dzień zagłady. Jej osobisty koniec świata. Wskazówki zblizają się nieubłagalnie do jej godziny. Kolejny odpalany papieros, coraz więcej pytań i wódki. Nie potrafiła przypomnieć sobie życia przed. Ono nie istniało. Wykasowała je z pamięci z tamtym słonecznym dniem pół roku temu. Dniem początku jej rozkładu. Naładowany pistolet tabletek. Zbliża się godzina zero. Ostatnie ,, Uratuj mnie'' powiedziane w nicość, może do wyświetlacza telefonu. Ostatni strzał z narkotykowej broni. Ostatnie zaciągnięcie się papierosem, ostatni łyk palącego alkoholu w krtani. I koniec. Stado sępów ponad nią czyhających na trupa.


Kolejna moja radosna twórczość. Zastanawiam się nad założeniem bloga, na którym mogłabym to publikować. Ehh, dzisiaj mija pół roku. Równiutkie pół roku. 6 maja 2011. Ta data chyba na zawsze się wyryła w pamięci. Forever.

11/04/2011

she is never coming back

      Blond włosy okalały jego szczupłą twarz. Niebieskie oczy wpatrzone w dal. Promienie słoneczne tańczyły w jego czuprynie sobie tylko znanym rytmem. Czekał. Pomiędzy napiętym trybem życia, chorobami z którymi się zmagał i które go niszczyły. Czekał. W jesienną burzę, letni upał, zimową zawieruchę i wiosenną mżawkę. Czekał. W jasną noc, ciemny dzień, w południe i wieczorem. Podczas długich samotnych poranków. Czekał. Nikt nigdy nie odgadł na co czeka. Aż w końcu to czego wyglądał przyszło do niego. Lecz on nadal w skupieniu czekał zastanawiając się, co jest celem jego cierpliwości. Wydawało mu się, że nagroda musi być wysoka. Aż pewnego dnia to, co się pojawiło, a na co z takim utęsknieniem wyczekiwał odeszło. A on w samotności będzie czekał do końca swych dni sam nie wiedząc na co. 

Takie tam, z zastępstwa za religię. Genialne nie jest, ale poczułam potrzebę podzielenia się nim. 

11/01/2011

lover i don't have to love

    Wszystkich Świętych. Święto Zmarłych. Oby dwa pojęcia są dobre. To już dzisiaj. O 8. kwesta i tak do 10. Później latanie po grobach. Po południu odpoczynek, może spacer, jak będzie ładna pogoda. Kto wie... Na pewno należy do przemyśleć jutro. Mam ochotę na dużą ilość czekolady, czyjeś przytulenie, pocałunek, posłuchanie muzyki i sen. Jutro muszę sie zwlec koło 7 rano żeby się jakoś ogarnąć przed tą kwestą. Cholernie mi się jej nie chcę. Nie o tej godzinie. Lepsza byłaby 12-14. Chociaż z drugiej strony, tak to przyjdę rano i w zasadzie potem mam z głowy. Do końca dnia mogę załatwiać swoje sprawy, odwiedzać swoich bliskich i dalszych krewnych, a po południu oddać się błogiemu lenistwu. Na szczęście lekcje odrobiłam już dziś, więc jutro o jedną nieprzyjemność mniej.
  M. nie odzywał się od dwóch dni. Dzisiaj jakoś jeszcze to rozumiem, miał imprezę halloweenową, ale czemu wczoraj siedział cicho? Chociaż w zasadzie, nie powinno mnie to wcale dotykać. Obiecałam sobie, że koniec z nim. Niech sobie robi, co chcę. Nie mam zamiaru czekać do śmierci aż w końcu ogarnie w jakim kierunku to ma iść. Jest tylko kolegą. Jak trochę bardziej dorośnie możemy porozmawiać poważniej, bo akurat w kwestiach... miłosno-przyjacielskich totalny dzieciak z niego.
Ech, idę spać, bo robię się coraz bardziej głodna, a jeszcze chcę rozwiązać sudoku do końca.



,, I want a lover I don't have to love
   I want a girl who's too sad to give a fuck
   I want a lover I don't have to love
   I want a boy who's so drunk he doesn't talk''

Od dzisiaj NIKT nie psuje nam życia.