3/29/2013

działać bez działania

       Wszystko się rozmywa, blaknie, traci kolor, traci sens. Czasem naprawdę czuję się jak mała, sterowana przez wszystkich dziewczynka. Biernie przyjmuję każdą postawę, którą mi narzucają. Nie zwracając uwagi na to, jak ja się czuję z tym wszystkim. Z resztą, wgląd w siebie nigdy nie był moją mocną stroną.
Zawieszam. Muszę przemyśleć o czym, chce pisać i czy w ogóle chcę.

3/23/2013

get out my head

      Ł. się odezwał. W końcu. Naprawdę, kamień z serca mi spadł, kiedy go zobaczyłam online. I rozmowa jakoś tak się układała, dość fajnie. Miło, naprawdę miło. W ogóle, cały wczorajszy dzień był taki dziwny. Na wariata. Do południa w sumie minęło standardowo - w szkole. Ale po południe i wieczór to jakaś dziwna hybryda złości, miłości, nienawiści, irytacji, radości, zadowolenia, szczęścia... Najpierw, gdzieś, totalna złość, nienawiść, zero pozytywnych uczuć. G. zirytował się, że musi czekać na mnie dłużej niż 5 minut, więc sobie pojechał. To ja, w nerwach, wsiadłam w najbliższy autobus, który mnie gdzieś do niego zaprowadzi. Wsiadam, wkurzona, dzwonię do niego, a tutaj... kanary wyskakują. Daję dokumenty, wkur***nie się podwyższyło, jak bardzo mogło. No dobra, wypisują mi ten mandat, a ja wkurzona próbuję się dodzwonić. Kanar podchodzi do mnie i mówi, zebym podpisała. No to ja, zirytowana, podpisuję to byle jak, byle gdzie, a ten do mnie że mam czytać to, co podpisuję. Ja, niezbyt grzecznie i kulturalnie, odpowiedziałm mu, że 'pi***oli mnie to, co podpisuje, bo przecież ku**a, wiem, że dostałam mandat', a on do mnie, że  w takim razie nic nie dostanę. Wysiadłam z autobusu i poszłam do sklepu, zakupić doładowanie do fona. Dzwonię do G. Okazało się, że jedzie do naszych wspólnych znajomych na imprezę. To dołączyłam do niego, wcześniej wyjaśniliśmy sobie kilka nieporozumień. Impreza - spoko. Bawiłam się naprawdę dobrze, wypiłam z 3-4 kieliszki wódki i po 20.00 byłam w domu. A tam, oczywiście, awantura, że spóźniłam się całe 15 minut. Zirytowało mnie to, więc wzięlam prysznic i położyłam się do łóżka. Tam sobie leżałam, pisałam na gg, grałam w jakieś idiotyczne gierki. Aż tutaj patrzę około 22.00 a Ł. dostępny. Kamień z serca, więc zagadałam do niego. No i rozmowa, jak już wspominałam, była dość miła. I w gruncie rzeczy, sama nie wiem, co sądzić o tym dniu. Z jednej strony, fajny, przyjemny. A znowu z drugiej, pełno negatywnych emocji, uczuć... Dawno nie miałam takiego dziwnego, popieprzonego dnia.

'' ohhhh thinking about you,
wasting all my time on you,
you used to feel so brand new,
you mean nothing to me.
you got to get out of my head.''

P.S. Piosenka z bloga Maffashion, naprawdę meega.

3/18/2013

silver lining (crazy 'bout you)

    Leniwy wieczór, w sumie to już noc. Noc? Wieczór? Mylą mi się pojecia. Nigdy nie potrafiłam odnaleźć tej subtelnej różnicy, kiedy wieczór zmienia się w noc. To chyba będzie na mojej liście rzeczy do zrobienia zanim umrę. Kurwa, smutno mi. Cholernie smutno, pusto, jakoś tak szaro. Nie lubię takich wieczorów/nocy... Chociaż tyle, że niebo za oknem jest naprawdę ładne. Ma taki lekko pomarańczowy kolor. Zrobiłabym zdjęcie, ale niestety nie mam aparatu w pokoju. Chyba będę go musiała tutaj na stałe przenieść, bo codziennie widzę tak dużo interesujących i ciekawych ludzi, miejsc, zdarzeń, sytuacji, które chciałabym jakoś uwiecznić, zapamiętać. Jednak, z drugiej strony, nie chcę powielać zainteresowań miliona ludzi w moim wieku. Teraz każdy chcę być fotografem, modelką albo wystąpić w jakims innym, idiotycznym talent show... Także, chyba pozostanę przy swoich zainteresowaniach.
Tęsknię. Czekam. Czekam. Tęsknię. Idę na szluga.

''Nagle tak cicho się zrobiło w moim świecie bez Ciebie'' 

'' In a world when no one,
no one understands
It's good to finally find someone,
someone who can

I'm crazy bout you
I'm crazy
I can't help it, help it, oh
Nothing I can do

When I lose my mind
When I'm a total mess
I stop cos you still think
I'm the best
And I love you
 Even when you are a wreck'
'


3/17/2013

protect me, protect me...

     '' pożądam, nie chcę, muszę, nie mogę, a pragnę'

       Boję się, boję się, boję się o Ciebie, Ł. W sumie, i tak tego nie przeczytasz, ale chciałabym, żebyś wiedział. Chociaż, w sumie nie. Tak naprawdę to chyba sama chcę się oczyścić, w pewien sposób, z tych emocji które mi towarzyszą kiedy Ciebie gdzieś tam nie ma. Bo, wiesz, ja jakoś tak przywykłam do tego, że jesteś. Nie musiałes nawet pisać, jakoś przeżyłam, kiedy widziałam, że jesteś, ale nie napisałeś. Ale po prostu, było mi dobrze, bo wiedziałam, że gdzieś tam JESTEŚ. Nie wiem, może dawało mi to jakieś poczucie bezpieczeństwa, poczucie jakiegoś optymizmu, że mimo wszystko dalej jesteś, istniejesz, że mogę w sumie porozmawiac z toba. A tak, od kilku dni, czuję jakaś pustkę, bezcelowość, brak twojej obecności. Różne, dziwne myśli przychodzą mi do głowy. Nie wiem, co jest, jak jest, gdzie jesteś... I naprawdę chciałabym, żebyś już się gdzieś pokazał, bo to oczekiwanie jest najgorsze. Codziennie budzę się z nadzieją, myślą, że może dzisiaj jakoś dać znasz, że żyjesz. I codzienność, brutalnie, mówi, że nie mam na co liczyć, przynajmniej narazie. 


Tęsknię za Tobą...


''Tęsknie , choc wiem nie powinienem. 







3/15/2013

w sam raz

   Ostatnio jest tak jakoś dziwnie. Sama nie wiem, dlaczego, jak i po co, ale jest po prostu cholernie dziwnie. Z G. się kłócimy coraz częściej, a przynajmniej odnoszę takie, a nie inne wrażenie. Albo jest mega cukierkowo, słodko i ogólnie rzygamy tęczą albo jest źle, do dupy i wszystko jest bardzo odległe od kwejkowego 'rzygania tęczą'. Poza tym, mam totalną awersję do nauki i wszystkiego, co jest mniej lub bardziej związane z maturą. Chociaż egzaminy za niespełna 2 miesiące. Nie przeczytałam nawet ani pół książki do prezentacji maturalnej, a z całą resztą jestem w jednej wielkiej dupie. Plus, zamartwianie się o Ł. i jego nawroty, ćpanie, picie i inne problemy. Czasem mam w związku z tym jakieś takie... poczucie obowiązku. Czuję, że jestem jedną z niewielu osób, której on może się wygadać, przed którą może się jako tako otworzyć. Ehh, nie marudze już. Jakieś takie, złe dni mam ostatnio.




'' I mówią mi, że ty, że ty chcesz więcej
 I cóż, i cóż, że to co masz
 Dla ciebie jest
 W sam raz

Proszę wybaczyć
Że brak mi sił o ciebie walczyć
Bo tak już jest, że drogo płaci
Ten który wybral nic nie tracić'

3/03/2013

violent hill

'' Witamy na cmentarzu żywych trupówludzi walczących z życiem, tak jak ci z niego zadowoleni walczą ze śmiercią. 
Witamy w 9. kręgu piekielnym. Spotkasz tu zdrajców, narkomanów, samobójców. Całą śmietankę towarzyską. 
Źli dla Boga, zagubieni w życiu. 
Ludzie bez perspektyw, lawirujący między jedną przyjemnością, a drugą. 
Zapraszamy na spotkanie wegetujących zombie.
Wszyscy nowi członkowie widziani z radością. 
Jakby nie było, każdy upadły lubi patrzeć na upodlenie innych. 
Tylko z nami odczujesz wolność w niewoli własnych pragnień. 
Zapraszamy na kolejne spotkanie, które odbędzie się przy najbliższej okazji, kiedy będziesz dążył do samozniszczenia. 
 Z poważaniem
Klub Żywych Trupów''


 Twórczość własna. Takie tam, z lekcji historii. Ogólnie, dni mijają tak spokojnie. Żadnych nowości, miłych bądź niemiłych niespodzianek. Trochę szkoda, bo czasem tęsknie za Ł. i chciałabym, żeby napisał. Jednak, znając go, napisze gdzieś za tydzień, może dwa. Po ostatniej 'rozmowie' raczej nie jest chętny... Tak mi się przynajmniej zdaje. Przystąpienie do matury - oblane. Byle do czerwca. Taką mam nadzieję. Przyszły tydzień zapowiada się tak sobie - próbna matura z matmy, sprawdzian z historii, pytanko z biologii (tyle dobrze, że mam np, więc w poniedziałek zgłosze, ale w środę bankowo będę pytana), pytanko z fizyki, sprawdzian z angielskiego... Nie wiem, kiedy i jak to zrobię, ale muszę. Dzięki Bogu, jeszcze tylko niespełna dwa miesiące chodzenia do szkoły (nie wliczając weekendów, rekolekcji i wolnego z okazji świąt Wielkanocnych). Niech mi ktoś da siłę, abym jakoś wytrwała. Faktem jest, że rozp***dala mnie czasem w tej szkole. Zwyczajnie tam idę i czuję kompletny brak sensu przebywania w tym miejscu. Hmm, trochę to dziwne, ale tak się czuję... Na dzisiaj żegnam. 

P.S. Oto ja... Kończę z piosenką Coldplay na ustach...