10/31/2009

Wszystkich swietych

 Nie lubię, nie znoszę, nienawidzę tego święta. Grube i chude baby odziane w czarne płaszcze i udające, że opłakują zmarłych, a tak naprawdę przychodzą tylko po to, aby pochwalić się nowym futrem bądź wielkością znicza. Czy o to chodzi? Wątpię, wątpię, wątpię. Dla mnie jest to święto smutne. Święto, w którym wspomina się wszystkich zmarłych. Tych znanych i nieznanych nam osobiście. Refleksja na temat ludzkiego życia i jego kruchości. Wystarczy znaleźć się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Ok. Idę.
P.S. Chociaż nie ma Cię już ponad 4 lata i chociaż nie miałam z Tobą takiego kontaktu jakbym chciała to i tak tęsknię. Tak samo za tobą, Babciu, chociaż Ciebie nie ma już 9 lat.
P.S.2 Żurek w wykonaniu D. Ciekawe co z tego wyjdzie?

10/21/2009

,, and the worst part there's no one else to blame''

Jest źle, jest beznadziejnie, jest ogólnie do dupy. Boję się o niego, boję się, że po jej odejściu może zrobić coś naprawdę głupiego, coś czego będzie żałował albo coś po czym go zabraknie. Tego, że umrze można się było spodziewać już dawno. Odkąd wykryto u niej raka. Mimo to, to spadło tak niespodziewanie. Jak każda śmierć z resztą. Najbardziej martwi mnie teraz to, jak on się czuję. Co robi. Nie chcę się narzucać, ale chcę wiedzieć co u niego. W takich chwilach jak taka chciałabym żeby mieszkał blisko. Tak blisko, że wystarczyłoby pojechać tramwajem czy autobusem żeby go pocieszyć. Żeby się z nim rozpłakać, a potem pomyśleć. I teraz nie wiem, kim on jest dla mnie. Nie wiem, jak go kocham. Bo kocham na pewno. Dlaczego życie jest tak skomplikowanie pojebane? Zrobiłabym wiele żeby być z nim teraz mimo, że w ogóle go nie znam. Jestem pojebana.
W szkole nudy. Jak zwykle wypatruję go, kiedy mam nadzieję, że przyjdzie. A jak przyjdzie wszystko jest takie samo jak było. Ale jego widok jest mi potrzebny. Jest mi cholernie potrzebny, chociażby po to, żeby powiedzieć to durne dzień dobry i mieć banana na twarzy przez ten cholerny ułamek sekundy. I cały czas myślę, że A. wie. Wie o wszystkim, co z nim związane. To wszystko jest takie cholernie pojebane. Znowu to zrobiłam. Jak wiele razy wcześniej. Ale po wczorajszej rozmowie z mamą nie mogłam się powstrzymać żeby to srebrne ostrze nie przecięło skóry na udzie. Czuję się z tym podle.
P.S. [*] dla Pewnej Pani, której imienia nawet nie znam, ale wiem, że jej wczorajsza śmierć wiele zmieni w życiu jej syna.

10/12/2009

Leave it or not leave it?

Ostatnio coraz częściej zastanawiam się nad powrotem do poprzedniego bloga. Analizuję wszystko. I boję się. Wiem, że jakbym wróciła sama nie byłoby to to samo, co na początku. Z resztą nawet jakbym wróciła z NIĄ też nie byłoby to to samo. Czytelnicy pewnie już nie wchodzą na bloga. My też się zmieniłyśmy. W pewnym sensie to nie ma sensu. Ostatnia klasa gimnazjum, bierzmowania i te inne duperele. A zaś z drugiej wiele bym dała żeby znowu napisać o naszej reprezentacji, o piłkarzach. No i wiele bym oddała żeby móc znowu się z NIĄ pośmiać, pogadać tak jak kiedyś. I naprawdę nie wiem, co robić. I naprawdę jestem w kropce. I naprawdę chcę żeby to wszystko już się skończyło.

ZA:
- powrót do starych czasów sprzed dwóch lat
- dokończenie ich historii
- odzyskanie starych czytelników i pozyskanie nowych
- zrobienie szumu wokół bloga jak miało to miejsce dwa lata temu
- zajęcie się czymś w wolnym czasie
- wymyślanie moich beznadziejnych bajdurzeń
- pisanie, pisanie, pisanie
- spróbowanie dostania gwiazdki ( każdy człowiek lubi jak się go wyróżnia)
- spróbowanie dostania się do listy najlepszych blogów
PRZECIW
- brak czasu
- wstyd przed zapytaniem się JEJ czy pamięta hasło do bloga
- nie lubię wracać do czegoś po zaledwie 5 miesiącach od skończenia czegoś
- boję się, że nie dam rady
- boję się, że znudzę się po paru notkach
- boję się, że notki będą pojawiały się raz na ruski rok

Więcej jest ZA, ale i tak jeszcze pomyślę.

10/10/2009

I never needed a friend like I do now

 Nienawidzę go. I kocham. Jednocześnie. Nienawidzę tego, że go kocham. Nienawidzę jego, za to, że jest. I nienawidzę siebie za to, jak na niego reaguję. To jest bardziej popieprzone niż polski rząd, ale zupełnie mnie to nie obchodzi. A jego nie obchodzi to, że ja istnieję. No cóż, jak może obchodzić go coś takiego skoro interesuję go tylko jedna rzecz. Chory układ. Chory układ dwóch chorych ludzi. Coś pięknego. Znowu się zaczyna. Nie chcę już tak ani minuty dłużej. Tylko coraz bardziej chcę mi się przez to płakać. Plus, potrzebuję przyjaciela. Kogoś kto mnie wysłucha, kogoś kogo ja wysłucham, kogoś z kim będę mogła śmiać się i płakać. Kogoś z kim będę mogła pójść na imprezę i się wyszaleć. Mam dość domu, mam dość siedzenia w nim każdego popołudnia i wieczora. To mnie dobija.

10/04/2009

D. decides to die.

''Women, when they kill themselves, choose far more romantic methods-like slashing their wrists or taking an overdose of sleeping pills.'' - Paulo Coehlo ,, Weronika decides to die''.