9/27/2011

got 2 luv u

    Jestem chora i siedzę w domu. Mój blog ma już ponad 900 odwiedzin, co wprawia mnie w lekki szok. Czekam na coś, ale czuję, że się nie doczekam. Przynajmniej nie dzisiaj. No cóż, wielka szkoda, ale może jeszcze zdarzy się cud i stanie się to, czego pragnę. Bo bez niego jest mi tak pusto wieczorami i nocami. Mało kto potrafi go zastąpić. Z powodu leżenia w domu nie mogę nawet zapalić. Ale mam nadzieję, że już w czwartek wyjdę do południa chociaż na te 15minut i sobie zapalę, bo ostatniego papierosa wypaliłam w piątek po południu czekając z G. na kebaba dla jego rodziców. Było to około 17. Także dajcie mi jak najszybciej czwartkowy poranek, gdy wyjdę rano niby po bułki, a tak naprawdę zanim kupię bułki usiądę i spokojnie zapalę mojego LD. Nie mogę się doczekać. Nie mogę się doczekać wielu rzeczy. To egoistyczne, ale nie mogę się doczekać, kiedy M. znowu będzie w szpitalu i będę mogła go odwiedzić. O tak, szanowny panie M. mógłby pan iść już do tego szpitala i zostać w nim przez długie, długie miesiące. Nie obrażę się... 

9/24/2011

we found love

Im dłużej na Ciebie czekałam tym bardziej mi Ciebie brakowało. Im dłużej na Ciebie czekałam, tym bardziej mnie lekceważyłeś, deptałeś, gardziłeś mną!

Chora. Bolą mnie mięśnie, jestem ciągle śpiąca, znowu zaczyna boleć mnie gardło. nie mam apetytu, mam za to katar i kaszel. Poza tym jest mi strasznie zimno. Myślę, że potrzebuję M. ale sama nie jestem pewna.  

9/14/2011

body and soul

    Pragnę jutra. Pragnę kontaktu z nim. Rozmowy z nim. Pragnę go zobaczyć. To jest jakiś paradoks. Jedyna osoba która prawdopodobnie może mi pomóc jest tą przez którą wali się wszystko nad czym dotychczas pracowałam. Zniszczyłam coś, co było dla mnie ważne. Zniszczyłam coś, cholera, zniszczyłam coś i teraz będę cierpieć. Muszę cierpieć żeby dowiedzieć się, co tak naprawdę czuję. Jestem w totalnej kropce, totalnym rozgardiaszu myśli. Nie umiem sama podjąć odpowiedniej decyzji. Nie potrafię zdecydować się, co jest dla mnie ważne. Niby wiem, że to co do niego czuję nie jest takie ważne, że może szybko minąć. Tak jak zauroczenie panem A. z którego nawiasem mówiąc do dziś się śmieję. Ale czuję, że to się szybko nie skończy. Będzie się dalej rozwijać. Nie chcę znowu popadać w nieszczęśliwe zauroczenie kimś, kto kolokwialnie mówiąc ma mnie w dupie. Nie rozumiem siebie, otoczenia w którym się znajduję. Nie rozumiem niczego. Chcę do niego biec i ukryć się w tych jego chudych ramionach.  Chcę żeby mnie uratował przed tym wszystkim. Chcę żeby dał mi schronienie i całym sobą bronił mnie przed światem. Jestem zbyt słaba i potrzebuję opieki. Czuję się teraz jak mała dziewczynka, która zgubiła swojego misia. Ale znalazła dwa misie. I nie wie teraz którego pokochać bardziej.

Marzyła o wielkiej miłości, jak dziecko marzy o prezentach pod choinką. Szukała jej wszędzie i zachłannie.
It's all about me. KTOŚ potwierdzi. WIĘKSZOŚĆ potwierdzi. Kopciuszek, który zgubił buta i teraz oczekuję na księcia, który mu tego buta przyniesie.
Płacz przez cierpienie lub radość musiał być pierwszą umiejętnością ludzi. Zanim jeszcze nauczyli się mówi 
Tak jak małe dziecko które jest głodne. Płacze, bo cierpi z głodu. A chcąc kontaktu z mamą płaczą z tęsknoty za nią. Dzieci to jednak mądre małe istotki. Moje nigdy nie będzie za mną tęsknić. Postaram się stworzyć mu o wiele lepszą atmosferę niż ja mam w domu.
 Tak bardzo się boję. Ale głównie tego, że pragnę Go za bardzo.
Tego boję się cholernie. Tego, że teraz, w momencie kryzsu to do niego mam ochotę biec i się przytulić. Od niego usłyszeć, że wszystko będzie dobrze i w końcu się ułoży. Że zawsze się układa. Nie do G. właśnie do niego. Do tego pieprzonego Mateusza. Z nim mam ochotę teraz siedzieć i z nim płakać. Przy nim płakać. GŁUPIA!
 Wiedziała, że wszystko jest ulotne, nietrwałe i trzeba to przeżywać „ tutaj i teraz « .
Teraz doskonale zrozumiałam, że wszystko ma swój koniec. I nie ma na tym świecie nic, co można by nazwać trwałym. Jestem dzieckiem. Dzieckiem, które zbyt wcześnie poznało smak seksu, wódki i papierosów. Dzieckiem, które myśli, że jest już prawie dorosłe, ale w efekcie jest zwykłym gówniarzem, który oczekuję, że wszystko się będzie robiło dla niego i za niego. Głupio się z tym czuję, ale niestety tak jest.
Zostawiła go. Poprosiła o przebaczenie. Przebaczył, ale nie mógł jej zapomnieć. Więc pisał do niej e-maile. Każdego dnia. Tak jak gdyby była. Ani słowa żalu. Ani słowa pretensji. Pytania bez odpowiedzi. Odpowiedzi na pytania, których ona nie postawiła, ale on zrobił to za nią(…). Listy do kobiety, która ich nie czyta. Pełne czułości i troski. Wspaniałe historie opowiadane komuś, kto jest najważniejszy. Żadnej pretensji, czy skargi. Tylko czasami jakieś prośby lub błagania o coś dla niego.
W naszym wypadku byłoby chyba pisane przez mężczyznę do kobiety. Chociaż w zasadzie... Między nami nigdy nic na poważnie nie było. Zawsze było jakieś ,, ale''. Jakaś część, która była zła. Ten związek zawsze był toksyczny. Nigdy nie czułam się w nim na 100% szczęśliwa. G. potrafi mnie rozśmieszać, ale nic się to ma do szczęścia w związku. Zawsze będę pamiętać o nim. Zawsze będę pamiętać jego. Może nawet pewnego dnia wyślę mu e-maila z zapisem mojego życia. Będzie pełny czułości i troski. I wspaniałe historie też będą. Nie będzie skarg ani pretensji. Nie będzie próśb ani błagań. Chociaż, może takiego listu nigdy nie będzie. Może jeszcze nie wszystko skończone i nie spaliłam wszystkiego.
Żeby był, żeby chciał być, żeby nie zniknął. 
Nie wiem do kogo mogłabym skierować te słowa. Właściwie do obu. Oboje chcę. Nie chcę żeby którykolwiek z nich znikał z mojego życia. Jeśli chodzi o Mateusza to chyba nie ma na razie żadnego zagrożenia. Ale jeśli chodzi o G. to zagrożenie jest wielkie. Powinnam sobie wszysko usystematyzować i przemyśleć. Bo mogę się potem obudzić i nie mieć nic.
Życie przeważnie jest smutne. A zaraz potem się umiera...
...
Wszystkie cytaty pochodzą z książki ,, Samotność w sieci'' J.L. Wiśniewskiego 

9/11/2011

kostuchna

Już do Ciebie biegnę ile w płucach mam sił. Chociaż patrzę przed siebie, nie widzę nic [...] I już się modlę do spadających gwiazd, bo mi brakuje ciepła Twych rozchylonych warg. I tylko nie wiem, czy mi starczy sił, bo serce mam ze szkła jak nic w każdej z chwil może zmienić się w pył 

Od dwóch dni szpitalna atmosfera. Lubię to! 

9/08/2011

just like a pill

    Nienawidzę nie móc odwiedzać znajomych/przyjaciół itp, kiedy leżą w szpitalu. I to tylko dlatego, że taka jest ich wola. Wolałabym po prostu tam jechać, odwiedzić go, wesprzeć nie tylko wirtualnie, ale też na żywo. Ale nie mogę. Nie chcę mu się w żaden sposób narzucać, nie chcę żeby mnie wyrzucił z sali, kiedy już do niego pójdę. Boję się tego, co wtedy będzie. Poza tym nie wiem, co mu krąży po głowie. Może naprawdę chcę, żeby go odwiedzić, w zasadzie, kto nie lubi, kiedy się go odwiedza? A może ja powinnam być odważniejsza i powinnam jechać do niego mimo jego wyraźnych próśb żeby tego nie robić. Kurde, sama już nie wiem. Od wczoraj zastanawiam się, czy powinnam odwiedzić jego w tym cholernym szpitalu, czy może lepiej nie. I ciągle nie wiem. Kiedy już jestem prawie zdecydowana, żeby jechać wkradają się te cholerne wątpliwości. Naprawdę jestem w kropce. Zaczynam zastanawiać się, czy on nie chcę mnie tam widzieć, bo ja to ja czy rzeczywiście nie chcę widzieć nikogo ze swoich znajomych i przyjaciół. Chcę mu tylko sprawić przyjemność, ale nie wiem, co będzie dla niego przyjemnością. Faktem jest, że cholernie się o niego martwię i, w zasadzie, nie mogę przestać o tym wszystkim myśleć. O tym, co mu jest, co z nim będzie. Cholera! Miałam się w to nie angażować aż tak mocno! Jestem głupia, głupia, głupia. Powinnam była wiedzieć jak to się skończy od samego początku i nie zaczynać znajomości z nim. 

9/01/2011

i don't wanna be in love

     Nadszedł czas na uroczysty początek roku szkolnego! Każdy uczeń oczywiście skaczę z radości i nie może doczekać się ukochanych przedmiotów i nauczycieli. Taaa, wszyscy stęsknili się za szkołą. I naprawdę chciałabym w to wierzyć. Jedynym plusem początku września jest nadchodzący październik. A zwłaszcza 14. październik. Kocham ten dzień od dwóch lat. Ale mniejsza. Ostatnio łapie mnie cholernie smutny nastrój, zwłaszcza kiedy myślę o problemach mojego kolegi. Chcę mu pomóc, ale on nie chcę dać sobie pomóc. Wiem, że nie znamy się na tyle, że możemy sobie ufać i polegać na sobie w 100% ale mimo wszystko go lubię, chciałabym mu pomóc no i stało się coś, co powinnam podejrzewać odkąd zaczynałam tą znajomość... przywiązałam się do tego typka. Nienawidzę tego w sobie, za szybko przywiązuje się do ludzi, a potem cierpię, kiedy odchodzą chociaż na chwilę. Czuję do nich to, czego oni nie czują do mnie i to mnie przeraża i smuci.