1/28/2013

widze jej obraz

  Mam ostatnio fazę na Pezeta. Muzyka Emocjonalna jest mega. Polecam wszystkim, którzy nie słuchali tej EP-ki owego artysty. Poza tym, jutro mam wizytę u terapeuty. Mam nadzieje, że mnie przyjmą pomimo braku karty chipowej, której szanowna Familia jeszcze mi nie wysłała. Nawiązałam kontakt z jednym ze znajomych z odwyku. Ucieszyłam się, że u niego jest w miarę ok. Przynajmniej pod względem abstynencji. Bo, co, jak co, ale jego choroba psychiczna się ostatnio nasiliła. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Postaram się być z nim w kontakcie. Był też dość atrakcyjnym dla mnie mężczyzną tam.
Poza tym, zaliczam semestr. Dzisiaj matma - masakra. Nawet mi się o tym pisać nie chcę. I tak przyszły tydzień będzie chyba jednym z najgorszych jeśli chodzi o jakiekolwiek zaliczenia. WOS, fizyka, biologia, matma... Powinno się wydłużyć dobę do 30h. Wtedy miałabym czas na wszystko.
Nie mogę doczekać się soboty. Studniówka. Wszystko już jest gotowe, teraz tylko czekać. Chociaż, z drugiej strony, mam lekkie obawy przed tą imprezą. Sama nie wiem... Chyba boję się tego, że znowu się zapomnę i upadnę. Odlot na samo dno. W sumie, już wczoraj były początki odlotu. Złamałam tą pieprzoną abstynencję i kupiłam 150mg kodeinki. Przez chwilę czułam się dobrze... tak przez chwilę. Potem był dół, zlość na siebie i mega poczucie winy. Nie polecam.

Uwielbiam to zdjęcie. Swoje kiedyś dodam. Muszę po prostu wziąć G. i poprosić go o to, żeby mi zrobił jakieś konkretne zdjęcia.
www.ask.fm/Lollyana ------> zapraszam do pytań.

1/21/2013

fuckin' big love

Praktycznie zatonęłam wczoraj w sukienkach, szpilkach, torebkach i innych ważnych rzeczach, które są niezbędne na studniówkową noc. Pod koniec dnia bolała mnie głowa i nie potrafiłam patrzeć na artykuły w Internecie dotyczące studniówki. Ale przynajmniej zakupy się jak najbardziej udały. W ogóle, wczorajszy dzień zaliczam do bardzo udanych. Najpierw zakupy (to nic, że w połowie już mi to wszystko bokiem wychodziło), potem udane spotkanie z G i oglądanie z nim meczu. A wieczorek na lajcie przy kompie. Jedna z lepszych niedziel, jakie ostatnio spędziłam. Czasem tęsknię jeszcze za tamtym miejscem i tamtymi ludźmi, ale po jakimś czasie dochodzi do mnie, że widocznie tak musiało być. Poza tym, wychodzę z założenia, że jeżeli jest mi w jakiś sposób dane utrzymywać kontakt z niektórymi osobami z terapii to bez względu na wszystko jakoś się odnajdziemy. Teraz jest tyle na to sposobów, że głowa mała. Poza tym, zostały mi 2 ostatnie papierosy. Przytłacza mnie to. Bo naprawdę nie mam bladego pojęcia, co i ile będę jarać. 

1/19/2013

fight club

You fuck me, then snub me. You love me, you hate me. You show me your sensitive side, then you turn into a total asshole. Is this a pretty accurate description of our relationship?
Helena Bohnam Carter 'Marla' Fight Club

Pierwszy tydzień w szkole, o dziwo, zleciał mi szybko i bezboleśnie. Przywykam do szkolnego życia. Jak na razie jest ok. Schody zaczną się od poniedziałku, kiedy zacznę zaliczać cały ubiegły semestr. To będzie totalna masakra. Jakoś, nie mogę sobie tego wyobrazić. Na szczęście, na naukę mam praktycznie cały weekend - wyłączając godziny, kiedy będę sprzątać w domu, spotkam się z G i pojadę kupować sukienkę na studniówkę. Jednak jestem dobrej myśli i wierzę, że mi się uda. Przedmioty maturalne już wybrane, temat prezentacji również. Teraz tylko modlić się, aby zaliczyć semestr. 
Tak troszkę tęsknie za Kasiami, Aldoną, Tomkiem, Mariuszem, Adamem, Marcinem, Łukaszem... Tak trochę brakuję mi tamtego miejsca i tamtych ludzi, ale trzeba żyć dalej. Na razie, dzisiaj to w sobie odkryłam, odnoszę jakąś satysfakcję i zadowolenie z przebywania wśród rówieśników. 

1/18/2013

pozwol mi nie mowic nic

                        'Wiesz, to nie jest tak, że próbuję gdzieś uciec,
                         a nawet jeśli, to możesz być pewna ze wrócę.
                         Wiem, że to złe, ale później dasz mi pokutę,
                         teraz posiedźmy w ciszy przez minutę.


                        Pozwól naprawić mi to, co we mnie zepsute,
                        a będę Twój, kiedy tylko pokonam smutek,
                        i chociaż czasem to przynosi przeciwny skutek 
                        teraz posiedźmy w ciszy przez minutę.'

1/14/2013

wildest moments

Powoli wracam do życia, normalności. Powracam do życiowych problemów. Do tego wszystkiego, co zwane jest życiem. Uczę się na nowo oddychać w tym świecie pełnym zagrożeń. Na razie idzie mi nieźle. Chociaż codziennie łapią mnie jakieś takie lęki, głody. Dużo wspomnień. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy byłam w szkole. Otworzyłam szafkę i wypadło na mnie z 10 pustych opakowań po moich tabletkach 'szczęścia'. Jednak dałam radę, chociaż wiem, że jutro będę musiała posprzątać ten syf. Dzisiaj zwyczajnie nie byłam w stanie. Poza tym, w szkole czuję dużo niezrozumienia. Ludzie mają do mnie jakiś dystans, ale nie powinno mnie to dziwić. Nie było mnie tam pół roku. Mimo wszystko, czułam się dziwnie. Chciałam stamtąd jak najszybciej uciec. Jutro, normalne lekcje, umawianie się na egzaminy klasyfikacyjne. Daje sobie jednak czas, do końca tygodnia na oswojenie się tam. Dzisiaj ledwo mogłam wysiedzieć na tych dwóch matematykach. A to były tylko dwie lekcje.

1/10/2013

i follow river

 Moje prawie pół roku z innymi wariatami jak ja dobiegło końca. Jak było? Ciężko. A na pewno nie było łatwo. Będę miała dużo wspomnień z tamtego okresu. Dużo. Chociaż nie był on najlepszy, chociaż nie był idealny. Był taki... nierealny. Odcięcie od świata, ucieczka. Tak bym to nazwała. Tylko tak mogę to nazwać. I dowiedziałam się, że nikt nie tęsknił. Nie było to przyjemne. Przynajmniej wiem na kogo mogę liczyć. Jak zaliczam ten odwyk? Dużo negatywnych emocji z którymi musiałam dać sobie radę. Na trzeźwo. Zrozumiałam, że świat niekoniecznie musi kręcić się wokół mnie. Zrozumiałam, że niektórzy ludzie bardziej potrzebują opieki i pomocy niż ja sama. Zrozumiałam dużo rzeczy. Duzo rzeczy jest też dla mnie dalej nieodgadnionych. Dużo rzeczy przestałam też rozumieć. I nie wiem, co mam robić, żeby było dobrze. Nie wiem, czego nie powinnam robić  żeby już nie było źle. Naprawdę nie wiem. Siedzę teraz i jaram szluga za szlugiem mając ochotę na napicie się tego Martini w lodówce. Ale wiem, że nie mogę. Wiem, że jeden łyczek i dosłownie leżę. Po prostu wiem to wszystko. Boję się tej normalności. Tam było bezpieczniej. Tam było... lepiej? Małe problemy wydawały się być wielkie. Zrobienie generalki pokoju urastało do rozmiarów klęski żywiołowej. A zauroczenie się kimś było poważnym wykroczeniem. Tak samo, jak rozmowa o osobach trzecich. Tak, mam ochotę dalej ćpać. Mam cholerną ochotę. Ale wiem, że nie mogę dalej tego robić. Wiem, że po prostu nie mogę. Ale nie wiem, co wygra? Choroba, czy rozsądek? Miłość czy rozsądek? Narkotyki wciągają. Stają się najpierw zauroczeniem, potem miłością. Miłością po kres. I masz dwie drogi do wyboru. Wolisz zerwać tą toksyczną, zabójczą więź czy trwać w niej dopóki nie zginiesz. Wybieraj... Co wolisz? Żyć godnie czy umrzeć jak ostatni ćpun? Zabij się, zaćpaj się. I tak nikt o ciebie nie dba. W ostateczności... tylko sami siebie możemy uratować. Od nas zależy to, jak będziemy żyć. Tylko od nas.