10/21/2009

,, and the worst part there's no one else to blame''

Jest źle, jest beznadziejnie, jest ogólnie do dupy. Boję się o niego, boję się, że po jej odejściu może zrobić coś naprawdę głupiego, coś czego będzie żałował albo coś po czym go zabraknie. Tego, że umrze można się było spodziewać już dawno. Odkąd wykryto u niej raka. Mimo to, to spadło tak niespodziewanie. Jak każda śmierć z resztą. Najbardziej martwi mnie teraz to, jak on się czuję. Co robi. Nie chcę się narzucać, ale chcę wiedzieć co u niego. W takich chwilach jak taka chciałabym żeby mieszkał blisko. Tak blisko, że wystarczyłoby pojechać tramwajem czy autobusem żeby go pocieszyć. Żeby się z nim rozpłakać, a potem pomyśleć. I teraz nie wiem, kim on jest dla mnie. Nie wiem, jak go kocham. Bo kocham na pewno. Dlaczego życie jest tak skomplikowanie pojebane? Zrobiłabym wiele żeby być z nim teraz mimo, że w ogóle go nie znam. Jestem pojebana.
W szkole nudy. Jak zwykle wypatruję go, kiedy mam nadzieję, że przyjdzie. A jak przyjdzie wszystko jest takie samo jak było. Ale jego widok jest mi potrzebny. Jest mi cholernie potrzebny, chociażby po to, żeby powiedzieć to durne dzień dobry i mieć banana na twarzy przez ten cholerny ułamek sekundy. I cały czas myślę, że A. wie. Wie o wszystkim, co z nim związane. To wszystko jest takie cholernie pojebane. Znowu to zrobiłam. Jak wiele razy wcześniej. Ale po wczorajszej rozmowie z mamą nie mogłam się powstrzymać żeby to srebrne ostrze nie przecięło skóry na udzie. Czuję się z tym podle.
P.S. [*] dla Pewnej Pani, której imienia nawet nie znam, ale wiem, że jej wczorajsza śmierć wiele zmieni w życiu jej syna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz