9/08/2011

just like a pill

    Nienawidzę nie móc odwiedzać znajomych/przyjaciół itp, kiedy leżą w szpitalu. I to tylko dlatego, że taka jest ich wola. Wolałabym po prostu tam jechać, odwiedzić go, wesprzeć nie tylko wirtualnie, ale też na żywo. Ale nie mogę. Nie chcę mu się w żaden sposób narzucać, nie chcę żeby mnie wyrzucił z sali, kiedy już do niego pójdę. Boję się tego, co wtedy będzie. Poza tym nie wiem, co mu krąży po głowie. Może naprawdę chcę, żeby go odwiedzić, w zasadzie, kto nie lubi, kiedy się go odwiedza? A może ja powinnam być odważniejsza i powinnam jechać do niego mimo jego wyraźnych próśb żeby tego nie robić. Kurde, sama już nie wiem. Od wczoraj zastanawiam się, czy powinnam odwiedzić jego w tym cholernym szpitalu, czy może lepiej nie. I ciągle nie wiem. Kiedy już jestem prawie zdecydowana, żeby jechać wkradają się te cholerne wątpliwości. Naprawdę jestem w kropce. Zaczynam zastanawiać się, czy on nie chcę mnie tam widzieć, bo ja to ja czy rzeczywiście nie chcę widzieć nikogo ze swoich znajomych i przyjaciół. Chcę mu tylko sprawić przyjemność, ale nie wiem, co będzie dla niego przyjemnością. Faktem jest, że cholernie się o niego martwię i, w zasadzie, nie mogę przestać o tym wszystkim myśleć. O tym, co mu jest, co z nim będzie. Cholera! Miałam się w to nie angażować aż tak mocno! Jestem głupia, głupia, głupia. Powinnam była wiedzieć jak to się skończy od samego początku i nie zaczynać znajomości z nim. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz