6/18/2010

nothing compares to you

Naprawdę nie chcę 24. czerwca. Naprawdę, ale to naprawdę, sądzę, że to będzie prawdziwy koniec. Może potem, za kilka miesięcy, może nawet lat się spotkamy. I co wtedy? Ale teraz to nieważne. Chyba. Poza tym, że już czuję, że te wakacje nie będą należały do udanych. Będę się czuła zagubiona. Tak myślę. I ciekawa jestem, czy dasz się zaprosić na kawę. Może jak ładnie zaproponuję albo powiem, że obiecałeś, bo w końcu obiecałeś. I chciałabym mieć coś takiego co pozwala na zatrzymanie czasu albo cofnięcie go do odpowiedniego miejsca. I za 2 dni, nasz (?) ostatni poniedziałek. I czuję, że powinnam, wręcz że muszę tam być. Chociażby dla siebie.
   Dzisiaj odebrałam wyniki z egzaminów. W sumie nie napisałam tego tak tragicznie. 41 z części humanistycznej i 27 z matematyczno-przyrodniczej. I mam tylko (aż) 148pkt biorąc pod uwagę oceny, egzaminy i test kompetencji do klasy do której chcę się dostać, w co aktualnie mało wierzę. Za dobre liceum i za dużo chętnych. I ogólnie chyba się trochę tej szkoły średniej boję. No cóż, najwyżej ucieknę z krzykiem po pierwszym dniu, zamieszkam w lesie i będę udawać żeńską wersję Tarzana. W sumie, taki scenariusz podoba mi się chyba najbardziej.
I naprawdę uwielbiam Sinead O'Connor za ,, Nothing compares 2 U''

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz