1/10/2013

i follow river

 Moje prawie pół roku z innymi wariatami jak ja dobiegło końca. Jak było? Ciężko. A na pewno nie było łatwo. Będę miała dużo wspomnień z tamtego okresu. Dużo. Chociaż nie był on najlepszy, chociaż nie był idealny. Był taki... nierealny. Odcięcie od świata, ucieczka. Tak bym to nazwała. Tylko tak mogę to nazwać. I dowiedziałam się, że nikt nie tęsknił. Nie było to przyjemne. Przynajmniej wiem na kogo mogę liczyć. Jak zaliczam ten odwyk? Dużo negatywnych emocji z którymi musiałam dać sobie radę. Na trzeźwo. Zrozumiałam, że świat niekoniecznie musi kręcić się wokół mnie. Zrozumiałam, że niektórzy ludzie bardziej potrzebują opieki i pomocy niż ja sama. Zrozumiałam dużo rzeczy. Duzo rzeczy jest też dla mnie dalej nieodgadnionych. Dużo rzeczy przestałam też rozumieć. I nie wiem, co mam robić, żeby było dobrze. Nie wiem, czego nie powinnam robić  żeby już nie było źle. Naprawdę nie wiem. Siedzę teraz i jaram szluga za szlugiem mając ochotę na napicie się tego Martini w lodówce. Ale wiem, że nie mogę. Wiem, że jeden łyczek i dosłownie leżę. Po prostu wiem to wszystko. Boję się tej normalności. Tam było bezpieczniej. Tam było... lepiej? Małe problemy wydawały się być wielkie. Zrobienie generalki pokoju urastało do rozmiarów klęski żywiołowej. A zauroczenie się kimś było poważnym wykroczeniem. Tak samo, jak rozmowa o osobach trzecich. Tak, mam ochotę dalej ćpać. Mam cholerną ochotę. Ale wiem, że nie mogę dalej tego robić. Wiem, że po prostu nie mogę. Ale nie wiem, co wygra? Choroba, czy rozsądek? Miłość czy rozsądek? Narkotyki wciągają. Stają się najpierw zauroczeniem, potem miłością. Miłością po kres. I masz dwie drogi do wyboru. Wolisz zerwać tą toksyczną, zabójczą więź czy trwać w niej dopóki nie zginiesz. Wybieraj... Co wolisz? Żyć godnie czy umrzeć jak ostatni ćpun? Zabij się, zaćpaj się. I tak nikt o ciebie nie dba. W ostateczności... tylko sami siebie możemy uratować. Od nas zależy to, jak będziemy żyć. Tylko od nas. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz