11/01/2011

lover i don't have to love

    Wszystkich Świętych. Święto Zmarłych. Oby dwa pojęcia są dobre. To już dzisiaj. O 8. kwesta i tak do 10. Później latanie po grobach. Po południu odpoczynek, może spacer, jak będzie ładna pogoda. Kto wie... Na pewno należy do przemyśleć jutro. Mam ochotę na dużą ilość czekolady, czyjeś przytulenie, pocałunek, posłuchanie muzyki i sen. Jutro muszę sie zwlec koło 7 rano żeby się jakoś ogarnąć przed tą kwestą. Cholernie mi się jej nie chcę. Nie o tej godzinie. Lepsza byłaby 12-14. Chociaż z drugiej strony, tak to przyjdę rano i w zasadzie potem mam z głowy. Do końca dnia mogę załatwiać swoje sprawy, odwiedzać swoich bliskich i dalszych krewnych, a po południu oddać się błogiemu lenistwu. Na szczęście lekcje odrobiłam już dziś, więc jutro o jedną nieprzyjemność mniej.
  M. nie odzywał się od dwóch dni. Dzisiaj jakoś jeszcze to rozumiem, miał imprezę halloweenową, ale czemu wczoraj siedział cicho? Chociaż w zasadzie, nie powinno mnie to wcale dotykać. Obiecałam sobie, że koniec z nim. Niech sobie robi, co chcę. Nie mam zamiaru czekać do śmierci aż w końcu ogarnie w jakim kierunku to ma iść. Jest tylko kolegą. Jak trochę bardziej dorośnie możemy porozmawiać poważniej, bo akurat w kwestiach... miłosno-przyjacielskich totalny dzieciak z niego.
Ech, idę spać, bo robię się coraz bardziej głodna, a jeszcze chcę rozwiązać sudoku do końca.



,, I want a lover I don't have to love
   I want a girl who's too sad to give a fuck
   I want a lover I don't have to love
   I want a boy who's so drunk he doesn't talk''

Od dzisiaj NIKT nie psuje nam życia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz