8/25/2010

beautiful monster

     Staram się nie myśleć o tym, że już za parę dni poznam moją nową klasę, nauczycieli i zobaczę go po raz pierwszy od dwóch lat. To wszystko mnie trochę przytłacza. Ta cała zmiana otoczenia, środowiska, przejście do jakby następnego etapu... Czasem mam wrażenie, że to trochę za dużo jak dla mnie. Gdybym chociaż nie musiała go spotykać. Ewentualnie, gdyby nasze kontakty nie były takie jakie są, czyli żadne. Czuję, że on do mnie podejdzie, że będę musiała z nim porozmawiać, zamienić chociaż kilka słów. Dobija mnie to, nie powiem. Poza tym, pan D. chyba mnie unika, w każdym bądź razie ja odnoszę takie wrażenie. No, chyba, że znowu skasował gg, nic mi o tym nie mówiąc. Wiem, że jak nie pogadam z nim do jutra to zacznę się na poważnie martwić. Tylko nie wiem czy o niego, czy o siebie... Z każdym dniem zależy mi coraz bardziej. I sama nie wiem, czy mi z tym dobrze, czy źle. Może byłoby lepiej, gdyby inni wciąż nie przypominali mi o panu T. ? Czasami zupełnie przypadkiem, ale jednak. No cóż, mniejsza z nimi. Nie mogę doczekać się soboty. No w każdym bądź razie zakładając fakt, że do piątku Dawid się odezwie. I zupełnie nie wiem w jakich kategoriach mam traktować spotkania z panem D. Czy to już randki? Czy może tylko spotkania towarzyskie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz