9/22/2010

the one that got away

     Weekendy mijają za szybko, ja wstaję za wcześnie, nawet podczas tych dwóch dni, kiedy mogę wstać nawet o 14 i nic się nie stanie, a szkoła powoli mnie przytłacza. Jest zdecydowanie za dużo kartkówek, a jeżeli chodzi o pytanie co lekcję, to chętnie przeniosłabym zwyczaj z amerykańskiej szkoły.  To mnie niepotrzebnie stresuję. Nie mam ostatnio żadnej weny na notki. Zupełnie nic, wczoraj siedziałam nad notką jakąś godzinę i w rezultacie napisałam dwa zadania, które dzisiaj skasowałam, bo były beznadziejne. Poza tym, ostatnie dni, ogólnie są dosyć beznadziejne. Zaczynając od tego, że mój były mnie nie rozpoznał, a kończąc na tym, że nie mam od jakiegoś miesiąca piosenki, która utrwaliłaby mi się na dłuższy okres czasu. Wiem, że jest to może, zbyt dziecinne, ale ja nie znoszę nie mieć piosenki, której ciągle bym nie nuciła przez przynajmniej tydzień. Ale to w sumie mało ważne teraz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz